MIŁ(OŚĆ)

Post inny niż wszystkie, inny, bo pisałam go ponad miesiąc próbując dokładnie zebrać myśli. Czy z każdej miłości zawsze muszą zostać ości?


Miłość jest tak oczywistym, a jednocześnie tak trudnym tematem. Dla każdego z nas jest ona czymś innym, to właśnie dlatego tak trudno nam o niej rozmawiać. W końcu nikt nas jej nie uczy, nikt nam nie pokazuje czym ona dokładnie jest i jak ma wyglądać. Pisząc ten post mam wrażenie, że jest on najtrudniejszy ze wszystkich, jakie opublikowałam, ciężko dobrać odpowiednie słowa, żeby określić czym dokładnie jest ta miłość, czym ona jest dla mnie. Szczególnie w czasie, który do kolorowych nie należy. Nadszedł moment, kiedy trzeba przewartościować życie, kiedy trzeba odpowiedzieć na kilka nie wygodnych pytań.

Miłość między ludźmi z definicji to głębokie uczucie połączone z pożądaniem. Miłością nazywa się czyjś obiekt westchnień, uczuć i pragnień. I moim zdaniem na tym to objaśnienie się kończy. Nie można jednoznacznie powiedzieć czym ona jest i jak ma wyglądać. Moim zdaniem miłość oprócz znaczenia z tej definicji to wsparcie, zainteresowanie, zrozumienie i zaufanie. Miłość nie powinna boleć, nie można tkwić w niej będąc nieszczęśliwym, stłumionym, to nie prawda, że cierpienie w związku uszlachetnia. Uważam, że w miłości powinniśmy czuć się komfortowo.

Każdy z nas inaczej ją określa, dla jednych jest to wspólne spędzanie czasu, dla innych poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji. Miłość ma wiele twarzy, jednak tworzenie relacji nie jest takie łatwe. Nie mamy instrukcji obsługi drugiego człowieka ani jego uczuć, tak naprawdę nie znamy własnej instrukcji a co dopiero kogoś obcego. Mam wrażenie, że często rozmawiamy ale nie komunikujemy tego co powinniśmy, a poźniej... poźniej mimo szczerych chęci relacje i tak się rozpadają. Dzieje się tak, ponieważ ludzie zapominają o tym magicznym czymś albo o tym, że o relację trzeba dbać.I tak zostają tylko te "ościa przecież można było tego uniknąć.











Komentarze