Święta Wojna. Z szacunku do barw klubowych.

O barwach klubowych można długo dyskutować? Jednak czy zawsze je szanujemy? Czy szanujemy nasze kolory? Czy szanujemy kolory przeciwnika?
No właśnie nie zawsze. Przed derbami a właściwie w momencie gdy na torze trwały prace, które miały na celu poprawić stan nawierzchni po gwałtownych opadach a na trybunach zrobiło się gorąco, dosłownie gorąco, naszła mnie właśnie taka refleksja.
Słuchając wyzwisk, które padały w stronę obu drużyn miałam dziwne odczucie. Po raz kolejny nie wiedziałam jak się zachować. Przykre doświadczenie. Wszystkich zebranych na stadionie łączy miłość do speedwaya i swojej drużyny, natomiast dzielą barwy oraz kilometry. No właśnie, łączy nas sport i chociażby z tego powodu powinniśmy się szanować a nie obdarowywać wyzwiskami. 
Jasne. ktoś napiszę, że przecież tak w Polsce już jest i tak będzie. Pewnie, tylko trzeba nauczyć się rozróżniać doping a chuligaństwo bo w mojej opinii takie wyzywanie przestaje być elementem wspierania drużyny. Bezmyślne prowokowanie i tyle. To sam tyczy się palenia szali, wyrywaniu czapek, smyczek czy naklejanie odwróconych wlepek. Po co? Jeżeli, ktoś czuje się godnym noszenia barw to czemu mamy je zabierać? Dla tej osoby mogą być one tak samo ważne jak dla nas nasze. Czy to, że "okroimy" kogoś z barw wesprze naszą drużynę? I do czego nam to jest potrzebne? Bo do szczęścia niekoniecznie.





















Komentarze